Dariusz Żejmo - Radość Życia


Lubię skonstruowane na własny użytek powiedzenie, że artysta, jakikolwiek artysta, widzi świat oczyma duszy. Innymi słowy to, co wewnątrz to na zewnątrz. Obraz nie powstaje jakbyśmy mogli przypuszczać mimo iż pozornie wszystko na to wskazuje z zewnątrz.

Sztuka nie rodzi w nas niczego, czego jeszcze nie ma. Po prostu porusza naszą ciekawą świadomość i iskry ognia, który oświetla to, kim zawsze chcieliśmy być.

Paul Gauguin mawiał: Kiedy chcę widzieć zamykam oczy.

W tym kryje się cała prawda widzenia a być może malarstwa i co za tym idzie życia. Obraz nie powstaje z zewnątrz a z wewnątrz. Nie ma innej rzeczywistości niż ta, którą nosimy i pielęgnujemy w sobie.

Tak jak malarz ujawnia nam swój świat poprzez zabarwienie swojej duszy tak samo człowiek widzi świat poprzez okulary swoich przekonań, swojego postrzegania.

Malarstwo Dariusza Żejmo to świat pulsujących kolorów niczym zbite szyby jakiegoś nieznanego witrażu, świat kobiet i światła. Ta święta trójca (kolor, kobiety, światło) przewijająca się obsesyjnie przez prawie każdy jego obraz, to radość, która zdaje się być naszym ludzkim fundamentem.

Radość stoi ramię w ramię z miłością, jak bliźniaczki. Miłość to kobieta, życie to radość a białe w swej naturze światło, źródło wszystkiego na co patrzymy, zostaje rozbite poprzez umysł twórcy na niemal wulkaniczną magmę barw.

Zdaje mi się, że Dariusz Żejmo jest tym rzadkim „okazem” twórcy, który pokazuje nam swój świat taki jaki powinien być a nie taki jaki nam się wydaje, że jest, co w swej istocie jest prawdą mąconą jedynie poprzez brak światła świadomości, w którego świetle nic nie może być pozbawione piękna i elegancji.

Szczególnie matematycy lubią używać tego określenia kiedy odnajdują lub podziwiają uniwersalne wzory, które w najprostszy możliwy sposób wyrażają piękno wszechświata, muzykę swer.

Malarstwo Dariusza Żejmo ujmuje takim samym prostym wzorem: Radość Życia + Kolor do Kwadratu = Zestalone Światło.

Jak wielką estymą cieszy się we współczesnym świecie smutek, cierpienie i mrok, nikomu nie trzeba przypominać, wobec czego malarstwo, na które patrzymy może się wydawać wobec tej narzucającej się nachalnie i produkowane niemal taśmowo i automatycznie, opozycją niemal naiwną. Radosne jak niczym niezmącona radość dziecka nic nie wiedząca o warunkach szczęścia, które są jedynie iluzją gdyż są warunkami, a więc czymś prekonceptualnym.

Żadna sztuka nie może się rodzić w bólach umysłowych granic. Nie istnieje bowiem język, który mógłby zmusić rozum do podążania jego wydeptanym tropem inny niż miłość i radość, kolor i światło, które opiera się wyjaśnieniom tak samo swego pochodzenia jak i tego czy jest cząstką czy falą.

Światło wydaje się być po prostu energią cokolwiek to dla nas znaczy. Tak samo Dariusz Żejmo jest żywą energią i przekaźnikiem tego światła, które możemy pochłaniać z jego obrazów.

Można by dodać, że stworzenie żywego obrazu na martwym płótnie to jak usłyszenie niesłyszanego, poczucia niewidzialności, namalowanie nieobecności, poruszenie niemożliwego do przemyślenia, przemówienie do ciszy i doprowadzenie jej do sensownej rozmowy.

Czyż nie jest prawdą jak mówił zacny Samuel Beckett, że: Stworzenie świata nie odbywało się raz na zawsze, ale odbywa się każdego dnia? Czy nie to odczuwamy patrząc na to malarstwo?

Czy człowiek jest naprawdę żywy kiedy nie tworzy?

Poprzez czyjś obraz możemy również tworzyć, tworzyć swój nowy świat, zdzierając szare zasłony świata podarowanego nam od innych.

Dariusz Żejmo przemienia nas kolorem, światłem, radością. Jest na swój sposób rewolucyjny. Nie uprawomocnia smutnego świata, lecz go rozbija, nie niesie mu pocieszenia we wspólnym dźwiganiu krzyża, lecz go niszczy. Nie przynosi zadowolenia samego siebie, lecz je niweczy – kolorem, światłem, radością.
































Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty