Miasto o niczym


Od kiedy nie pije zastanawiam się kim jestem i co ja robię na tym padole, który za padół już nie uważam.
Bardzo długo kopałem sobie grób, z którego teraz tak chętnie, lecz mozolnie, z trudem, próbuje się wygrzebać.
Czytuje Ciorana i książkę "Słomiane psy - John N. Gray'a więc moje "widzenie" - tak można by przypuszczać - jest czarno-białe, pozbawione kolorów.
Być może pozbawiony wysokoprocentowej substancji "twórczej", której - gdyby chcieć przedstawić ją w formie graficznej - sinusoida ta, przypomina obecnie, sinusoidę umarlaka.
Linia prosta.
Linia może nie do końca płaska ale dość stabilna, powyginana nieznacznie.
Wbrew pozorom rysowanie idealnie prostej linii to zadanie praktycznie niewykonalne.
A zatem mam co robić.
Mogę ćwiczyć do końca życia.
I żyć.
Poznawać.
Uczyć się.
Kochać.
Wybaczać, licząc na wybaczenie.
Spokorniałem.
I choć mieszkam w mieście o niczym, w życiu o niczym, w życiu nie zamieniłbym tego nic nie wartego życia na nic innego.
Bo, choć życie jest nic nie warte, to nic nie jest warte życia.

Polecam świetny tekst Szymona Andrzejewskiego "Bydgoszcz - podręcznik użytkownika"
BIK str. 63
http://issuu.com/bik_/docs/bik_2011-11-issuu

Komentarze

Popularne posty